Inflacja szaleje, ale o ile na pewnych rzeczach czy usługach jesteśmy w stanie zaoszczędzić lub nawet całkowicie z nich zrezygnować, są takie, bez których zwyczajnie nie da się żyć. Nie damy rady nie jeść, podobnie jest choćby z prądem, gazem czy paliwem. To podstawowe potrzeby: musimy je zaspokoić, a tanio nie jest i co gorsza, nie będzie. Czy ceny prądu zrujnują nasze domowe budżety?
Co i ile kosztuje?
Cena prądu to składowa kilku czynników. Po pierwsze, to opłata za jedną kilowatogodzinę, po ustalonej z dostawcą stawce, po drugie podatek VAT i akcyza, wreszcie po trzecie opłata przesyłowa czy dystrybucyjna, czyli określona kwota za to, że prąd płynie sobie po drutach. Teoretycznie ceny prądu zostały zamrożone na poziomie 2022 roku, co dla zwykłego konsumenta oznacza, że opłata za kWh utrzyma się na poziomie około 40 – 45 groszy. W praktyce nasze rachunki i tak wzrosną, bo skarb państwa odbija sobie część dopłat naszym kosztem, podnosząc VAT i akcyzę, a dodatkowo „zamrożeniu” nie podlega opłata dystrybucyjna.
Różnice i dopłaty
Opłaty za sam prąd, też mogą się nieco różnić, bo zależą od naszego dostawcy, ale utrzymują się na zbliżonym poziomie. Każdy dostawca przedstawił proponowane ceny Urzędowi Regulacji Energetyki, a rząd postanowił zrefundować stratę, którą teoretycznie ponoszą dostawcy. Tylko nie zapominajmy, że tak będzie w najbliższym roku, a potem… Cóż, rząd może już nie być tak uroczy po wyborach i ceny podskoczą do poziomu, którego oczekują firmy energetyczne.
A te oczekiwania zwyczajnie mrożą krew w żyłach, bo to (także w zależności od firmy) od 1 do 1,50 zł. Warto dostroić swój budżet i zużycie do tej kwoty i to aż z dwu powodów: zamrożenie obejmuje określony limit zużycia, czyli 2000 kWh rocznie i nikt nam nie gwarantuje, że tarcza będzie działać wiecznie, a więc po lepszym 2023 roku, przyjdzie 2024 i podwyżki będą raczej nieuniknione.
Limit i jeszcze raz limit
Zacznijmy od podstaw: w przyszłym roku nasze gospodarowanie prądem musi opierać się na utrzymaniu limitu, bo jeśli go przekroczymy, nasze opłaty wzrosną dość solidnie. Każda nadmiarowa godzina to dodatkowy koszt, bo prąd zacznie cię kosztować około 70 groszy. Już tylko jedna trzecia zabraknie ci do ceny rynkowej. Jak utrzymać limit? Jest grupa osób, którym na pewno się to nie uda. To ci, którzy zdecydowali się na ogrzewanie elektryczne, samochód elektryczny, czy choćby bojler do podgrzewania ciepłej wody. Trudno będzie też posiadaczom płyt indukcyjnych i tym, którzy pracują z domu, korzystając z komputerów stacjonarnych.
Przywykaj do zmiany trybu życia
Jest grupa przedmiotów zasilanych elektrycznie, z których nie sposób zrezygnować. Nie da się żyć bez oświetlenia, bez lodówki, nie sposób zrezygnować z pralki, trudno za zmywarki czy odkurzacza. Zapewne, dałoby się, ale to raczej wyzwanie, które może stać się tematem kolejnego reality show. My po prostu musimy nauczyć się używać naszych urządzeń w sposób sensowny: pora sięgnąć po opisy producentów, przypomnieć sobie, o co chodzi w energooszczędnych oprogramowaniach i przestawić meble w mieszkaniu, tak by, jak najdłużej korzystać z dziennego światła. To kwestia wypracowania nawyków i mamy na to rok.
Naucz się rezygnować
Zacznij od rezygnacji z urządzeń, które nie są ci niezbędne, a tylko ułatwiają życie. Wbrew pozorom, to całkiem długa lista: generatory pary do prasowania ubrań, suszarki ułatwiające wysychanie, czy wreszcie oczyszczacze powietrza. Sama kuchnia, wyposażona w ekspres do kawy, wyciskarkę wolnoobrotową, parowar do zdrowszego gotowania, robot do szatkowania, maszynę do popkornu czy blender potrafi wygenerować ogromne koszty zużycia energii elektrycznej. Jest też kilka urządzeń, które zaczniemy uznawać za luksus, a nie oczywistość.
Tak stanie się zapewne z klimatyzatorami, basenami z systemem filtracji wody czy nawet z oczyszczaczami powietrza w mieszkaniach. Niestety, z części z nich trzeba będzie zrezygnować, bo nie uda nam się zmieścić w limicie. Sprzedawcy już czują, co się święci i obniżają ceny części z urządzeń, bo wiedzą, że za moment problemem może nie być cena zakupu, a koszt eksploatacji. Przeanalizujmy, co jest nam potrzebne i na co będzie nas stać, zanim skorzystamy z zakupowej okazji.